poniedziałek, 16 grudnia 2013

Taddy Błażusiak z bliska. Super Enduro World Championship. 

 

 

Ryk silników i zapach spalin oznacza całkiem udaną niedzielę. Starą  nierozłączną paką jedziemy do Łodzi pooglądać Tadka Błażusiaka, Davida Knighta, Jonnego Wlakera i kilku innych endurowymiataczy. Słynny Taddy nie zachwyca. W pierwszych biegach popełnia sporo błędów. Zalicza też niezłą glebę. Przymusowe chłodzenie w wodzie przed wjazdem w kamienie zabiera mu wiele cennych sekund. Dopiero w ostatnim występie Tadek pokazuje klasę i perfekcyjnie zdąża na drugą pozycję w zawodach.

Nie lubię dyń, które mnie straszą płonącymi szczerbatymi zębiskami, walentynek i konferansjerów drących gęby jak na walce bokserskiej. Po cholerę te amerykańskie mody? Nie wiem! Taaaddddyyyyyyyyy Błaaaaaażżżżuuuuusiaaaaaaaak! Niech Cię szlag! W przyszłym roku jadę z zatyczkami do uszu, żeby nie słyszeć tego cudownego głosu, który przez kilka godzin doprowadzał mnie do szału!!!

Plan po niedzieli jest taki. Jeździć kiedyś jak najgorszy z występujących w Atlas Arenie zawodników, a będzie ok ;)


































1 komentarz: