Taddy Błażusiak z bliska. Super Enduro World Championship.
Ryk
silników i zapach spalin oznacza całkiem udaną niedzielę. Starą nierozłączną paką jedziemy do Łodzi pooglądać Tadka Błażusiaka, Davida Knighta, Jonnego Wlakera i kilku innych endurowymiataczy. Słynny
Taddy nie zachwyca. W pierwszych biegach popełnia sporo błędów. Zalicza też
niezłą glebę. Przymusowe chłodzenie w wodzie przed wjazdem w kamienie zabiera
mu wiele cennych sekund. Dopiero w ostatnim występie Tadek pokazuje klasę i perfekcyjnie
zdąża na drugą pozycję w zawodach.
Nie lubię dyń, które mnie straszą płonącymi szczerbatymi zębiskami, walentynek i konferansjerów drących gęby jak na walce bokserskiej. Po cholerę te amerykańskie mody? Nie wiem! Taaaddddyyyyyyyyy Błaaaaaażżżżuuuuusiaaaaaaaak! Niech Cię szlag! W przyszłym roku jadę z zatyczkami do uszu, żeby nie słyszeć tego cudownego głosu, który przez kilka godzin doprowadzał mnie do szału!!!
Plan po niedzieli jest taki. Jeździć kiedyś jak najgorszy z występujących w Atlas Arenie zawodników, a będzie ok ;)