Majówka ze śnieżycą w tle
Dzwonię do Lamy z informacją, że
już wyjeżdżam w jego stronę. On na to, że właśnie mu się coś wykrzaczyło i nie
jedzie. Mapa w łapę i zmiana planów. Dzwonie jeszcze do kumpla, który też ma
Trampka, z nadzieją, że on pojedzie. Jest niestety z Izą na działce nad Bugiem w
miejscowości Prehoryłe. Zaprasza mnie do siebie. Jadę.
W zasadzie nie jestem w
stanie odtworzyć drogi. Skręcałem tam, gdzie nie było asfaltu, a jak na niego
wjechałem, to znów patrzyłem, gdzie się kończy. W okolicach miejscowości
Miodusy Inochy szukam drogi na trakt napoleoński łączący Dziadkowice z
Drohiczynem. Zatrzymuję się przy drewnianym krytym strzechą ponad stu letnim
domu. Pytam o drogę starszą kobietę, która z niego wychodzi. Obok stoi dom
córki. „Mieszka pani w nim zimą?”. „Panie zimno w nim k… zimą ale tu się
urodziłam i nie chcę do córki”. Robię pamiątkowe zdjęcia dzieciakom przy domu
babci i dalej na trakt. Wjeżdżam w jego połowie. Jest pięknie. Szutry, błoto,
wierzby. Przejeżdżam koło domu przerobionego na kościół. Pani opiekująca się świątynią opowiada o mieszkance wsi, która wyemigrowała do Ameryki, a dom podarowała duchownym.
I tak wieczorem następnego dnia docieram do Prehoryłe. Spacerujemy z Izą i Czarusiem nad Bugiem w pięknych okolicznościach przyrody i
niepowtarzalnych. Dostaje mms-a od taty. Pod Częstochową kilkanaście
centymetrów śniegu. To samo w Warszawie. Fajnie, ja pod ukraińską granicą na
jednośladzie, a śnieg podróżuje w moją stronę. Jedziemy z Czarkiem do jego
znajomego, który ma stodołę. Może tam zostawię motocykl i przyjadę po niego za
jakiś czas. Decyzję o przymusowym parkingu zostawiam na rano. Wracamy na piwo i
pogawędki.
Wstajemy o piątej. Niebo zaciągnięte czarnymi chmurami, a zimno jak diabli. Czarek z Izą
wsiadają w Golfa, a ja na koń. Może się uda. Mam na sobie kupę ciuchów, a
marznę tak, że plastikowa zbroja jest lodowata jak zamrażalnik. Postoje regulują
moje ręce. Jeżeli są już tak zgrabiałe, że nie mogę przycisnąć sprzęgła, staję
na stacji. Między postojami jestem w stanie przejechać ok 50 km. Piękny maj. Na
szczęście wychodzi słońce. Na dachu jednej ze stacji przed Lublinem kupa
śniegu. Asfalt suchy.
W Lublinie trochę się gubię i przed światłami zmieniam
pas z prawego na lewy już na linii ciągłej. Niebieska szklanka myga i blacharnia
pokazuje mi film ze mną w roli głównej. 250 złotych i pięć punktów. Jeden
motocyklista tego dnia w Lublinie, to sobie statystyki podnieśli. Jest już
ciepło i spokojnie wracam do Warszawy.